Na ostatniej gali KSW 40 w Dublinie ponownie mieliśmy okazję zobaczyć w oktagonie naszego pięciokrotnego mistrza świata StrongMan, Mariusza Pudzianowskiego. Tym razem za przeciwnika miał doświadczonego rywala, Jaya Silvę. Co prawda Amerykanin nie ma na koncie spektakularnych zwycięstw ani imponującego „rekordu” (21 walk, z czego aż 10 przegranych), ale jest to w pełni ukształtowany fighter. Na co dzień walczy w niższej kategorii wagowej i o walce z Mariuszem dowiedział się „chwilę” przed galą, co może świadczyć o tym, że nie był w szczycie formy (ostatnią walkę miał w lutym 2017 roku).
Tak czy inaczej, zawodnikiem początkującym, kelnerem, freak fighterem, emerytem, albocelebrytą, nazwać go na pewno nie można. Jako ciekawostkę warto dodać fakt, że w 2013 roku znokautował Michała Materię (z którym rok później przegrał), w 2014 r. zremisował z Piotrem Strusem i w 2015 r. został znokautowany przez Aziza Karaoglu (mocnego rywala Mammeda Chalidowa).
Cóż można obiektywnie powiedzieć o samej walce? Początek spokojny, ale już po chwili zaczyna się dziać. Mariusz wyraźnie nie daje się złapać na proste akcje przeciwnika, ładnie przechodzi do kontrataków, jednak brakuje w tym trochę wykończenia tych przejść. Silva próbuje lekceważyć Polaka, nie spina się walką i… zaczyna być w opałach tracąc punkty w starciach parterowych. Tak też kończy się pierwsza runda. Przewaga Pudziana została zaznaczona. Do drugiej rundy Amerykanin przystępuje mocniej skoncentrowany. Wykorzystuje braki szkoleniowe naszego strongmana w stójce i uzyskuje chwilową, ale wysoką przewagę demolując Polaka mocnymi ciosami z obu rąk Na szczęście po chwili zostaje sprowadzony do parteru i tam szala powoli przechyla się nieco na stronę Dominatora.
Jednak zmęczony i mocno obity już Pudzian popełnia błędy i daje sobie znowu odebrać inicjatywę. Silva przez moment jest w przewadze próbując duszenia. Po minucie jednak z powrotem Mariusz obejmuje lekką przewagę mając przeciwnika pod sobą. Tak kończy się druga runda.
Trzecią rundę zaczyna walka w stójce, w której znowu widać braki Mariusza i przewagę Amerykanina Na szczęście udaje się ją sprowadzić do parteru i tam Polak jest górą. Niestety, z wyraźnym brakiem pomysłu na przeciwnika i widocznym (nie pierwszy już raz w tym pojedynku) wyczekiwaniem na jego działanie. To przynosi efekt w postaci przeniesienia walki do pozycji stojącej. Tu jednak Pudzian, na szczęście, tym razem nie odpuszcza i atakuje, trochę chaotycznie, ale zdecydowanie, sprowadzając kolejny już raz Jaya do parteru. Silva wyraźnie jest słabszy fizycznie, lecz nie daje sobie zrobić krzywdy. Jest opanowany i stara się kontrolować każdą akcję polskiego siłacza.
Mocno zmęczony Mariusz ostatnią minutę stara się jedynie przytrzymywać rywala pasywnie, nie dając mu podjąć lub rozwinąć żadnego działania do końca walki.
Mimo kontrowersji związanych z werdyktem można śmiało powiedzieć, że Mariusz Pudzianowski zasłużenie wygrał tę walkę na punkty. Tak oceniają to fachowcy i sam pokonany.
Nasz reprezentant wypadł nieźle i tym razem nie można mu zarzucić braku charakteru. Dał z siebie dosłownie wszystko. Zrobił kolejny postęp w wyszkoleniu, poprawiając się z walki na walkę. Jest już pełnowartościowym zawodnikiem tej dyscypliny.