Laik powie, że wypożyczalnię przyczep można otworzyć wszędzie. Szkopuł w tym, że lokalizacja jest w tym biznesie kluczowa. Operator sieci Przyczepy Martin znalazł na to sposób.
– Jesteśmy partnerem jednej z największych w Polsce sieci marketów budowlano-dekoracyjnych. Uruchamiamy placówki w sąsiedztwie sklepów tej marki, co łączy się z szeregiem korzyści – mówi Marcin Połowczuk, koordynator projektu Przyczepy Martin.
Takie sąsiedztwo samo w sobie gwarantuje określony poziom popytu, ale zapewnia też cały szereg innych atutów, zwłaszcza marketingowych. Przyczepy oznakowane są logotypami i kolorystyką rozpoznawalnej marki, a to budzi zaufanie klientów. Dodatkowo informacje o wypożyczalni są podawane przez głośniki w centrum handlowym.
Kwota inwestycji związana z przystąpieniem do sieci wynosi 49 tys. zł – tyle biorca licencji przeznaczy na zakup ośmiu przyczep. Według Marcina Połowczuka, w firmie, która funkcjonuje już na pełnych obrotach, konieczne może okazać się rozbudowanie taboru do 12-14 przyczep.
Jak dotąd otwarte zostały trzy punkty własne we Wrocławiu i jeden punkt partnerski w Rumi. Jedna placówka własna działa również w Swarzędzu, ale niebawem zostanie przekazana w ręce franczyzobiorcy.
– Intensywnie szukamy partnerów w Zielonej Górze i Zgorzelcu, tam szczególnie zależy nam na czasie. Prowadzimy też rozmowy w Poznaniu – zaznacza Połowczuk.
Franczyzodawca nie pobiera opłat franczyzowych – wynagrodzenie wkalkulowane jest w cenę dostarczanych przez niego przyczep oraz w miesięczny czynsz za najem lokalizacji. Teren jest dzierżawiony przez dawcę licencji, który następnie podnajmuje go franczyzobiorcy. (gum)